Coś tu cicho.
Powody są dwa, a właściwie trzy, o czym mi właśnie brutalnie przypomniano
Więc po pierwsze T-Mobile ssie, jest do d... itp. W dziczy Laponii miałam lepszy zasięg i szybszy internet niż nad niemieckim morzem.
Po drugie, tyle tu do oglądania, że zwyczajnie robię sobie wolne i skręciłam obroty. Przecież zaraz wrócę i na spokojnie wszystko opisze, teraz czas doświadczania.
Po trzecie, prąd.
Moja wieczna bolączka - gdzie się doładuję. Różnie z tym bywa na campingach, niektóre za wszelką cenę to utrudniają. Tak jakbym naprawdę płaciła za ten kawałek trawy, na którym rozbijam namiot. Jak do tego czasem dochodzi płatny prysznic to już jest przegięcie. Gdyby nie potrzeba wody i prądu mogłabym rozbijać się na dziko. Nie po to człowiek szuka tych campingów. No rozwala mnie takie podejście. W dodatku, po skandynawskich campingach jestem rozpuszczona i mam zawyżony standard, któremu Niemcy nie są w stanie sprostać. W niektórych nawet nie ma kuchni! I to tych dużych. Przecież nie będę dla jednej kawy palnika odpalać.
Ale nie martwcie się, opisy wrócą, jak i ja. Tymczasem odsyłam do fejsa, gdzie zawsze na bieżąco: https://www.facebook.com/NINJATRAVELS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz