wtorek, 4 sierpnia 2015

Droga do Kopenhagi

 Płynąc promem ze Szwecji ukazuje nam się panorama miasta i zamek ze świetnym muzeum.  Gdy byłam tu wiele lat temu zrobił na mnie niesamowite wrażenie, więc nie zamierzałam go sobie psuć ponowną wizytą ale gorąco polecam.
 Samo miasteczko też ciekawe i znacznie więcej w nim życia niż w Szwecji. Zgadnijcie dlaczego? Podpowiedź na zdjęciu. 
 Koniec z luterańską purytanizmem. Koniec z mądrzejszym od Ciebie Państwem, które reguluje co pijesz do obiadu. Przy okazji, artystka u której się zatrzymałam na ostatnią gościnę w Szwecji podpowiedziała mi powód nurtującej mnie kwestii, dlaczego tam są takie dzikie godziny otwarcia. Bo "nocne" życie, wychodzenie, bawienie na mieście jest nie skromne, by nie powiedzieć nieobyczajne. Gości wypada podejmować w domu, posiłki przygotowane samemu bardziej się ceni itd. Dlatego kawiarnie są czynne od 11 do 15. Takie podwieczorkowe godziny to szczyt zbytku, na który można sobie pozwolić. Takie wyjaśnie ma dla mnie sens i nie podważa mi już weberowskiej koncepcji ducha kapitalizmu (przepraszam, socjolog ze mnie wychodzi). 


Hamletowski Elsinior widziany z lądu. 
To tylko Wam o historii nazwy trochę nakreślę. Zamek, w którym zamieszkiwać miał książe Hamlet znajduje się w Helsingør. Legenda o duńskim księciu, zanim trafiła do Szekspira, przeszła przez francuskie kroniki. Ci, jak wiadomo, nie wymawiają "H" i tak powstał Elsinore - zamek Hamleta. 

 Szlak rowerowy wiedzie wzdłuż wybrzeża, jest wyznakowany (choć akurat tu nie trzeba bo wystarczy jechać wzdłuż morza). 
 Droga jest przepiękna i arcyciekawa. Te ok. 45 km było bardziej widokowe niż cały ostatni tydzień w Szwecji. 
 Moje oko przyciągały głównie niesamowite rezydencje. 
 W zasadzie miałam ochotę fotografować każdą chatę, ale musiałam się spieszyć. 
 Powtarzałam więc sobie, że ostanim razem będąc tu na rowerze zwiedziłam dokładnie Północną Zelandię, a Kopenhagę pobieżnie, teraz więc zrobię na odwrót, zatem trzeba jechać. 





 Z miejsc godnych odwiedzenia bardzo polecam Louisiane. Muzeum sztuki nowoczesnej, przystępnie podanej, z wartościową kolekcją. Tu swego czasu widziałam swojego pierwszego Lichtensteina. Nad morzem, daleko za miastem, to muzeum zdecydowanie do odwiedzenia rowerem. 

 Oraz dom i muzeum Karen Blixen. 
 Oprócz domów, każda osada ma uroczą zatoczkę, a między nimi przystępne kąpieliska. 
 A te to do teraz nie wiem czy dzikie czy hodowlane bo kto by hodował dziczyzne na boisku do piłki nożnej. 
 I tak niezauważalnie, jak to na rowerze, bez tabliczki, jak to na rowerze, wjeżdżasz w miasto, a tu już się zaczyna inna historia.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz