sobota, 12 września 2015

Berliner

Nie piszę ale nie próżnuję. Ja po prostu nie umiem usiedzieć na miejscu. Od powrotu z wyprawy zdążyłam się już wygrzać i nakąpać w Grecji oraz wyskoczyć na weekend do Berlina.
Tym razem miałam tu szczególną misję. A mianowicie zakup drugiego roweru. Marzył mi się taki zabytkowy hipster do jeżdżenia po mieście. Kontemplowałam nawet nabycie Fixed Gear, ale za duża to przesiadka. I tak będę musiała się uczyć jeździć od nowa. 
Tym razem miałam tu szczególną misję. A mianowicie zakup drugiego roweru. Marzył mi się taki zabytkowy hipster do jeżdżenia po mieście. Kontemplowałam nawet nabycie Fixed Gear, ale za duża to przesiadka. I tak będę musiała się uczyć jeździć od nowa. 

Nie jest to mój pierwszy pobyt w stolicy Niemiec więc zupełnie nie mam ciśnienia na odwiedzanie turystycznych must see. Z takimi dobrze znanymi miastami jednak, człowiek ma tendencję do popadania w schematy. Bywasz w tych samych miejscach, które już znasz, jadasz w tych samych knajpach...itd. Pod tym względem fajne okazało się posiadanie misji. Mając jakiś cel do zrealizowania, inny niż tylko zwiedzanie, wychodzisz poza znane ścieżki. Nagle miałam powód zapuszczać się zupełnie gdzie indziej i poznałam nowe dzielnice.
Poszukiwanie roweru zagnało mnie na Neukölln oraz Friedrichshain. To typowo berlińskie dzielnice. Hipsterskie bez przegięcia, wszędzie knajpki, specjalistyczne sklepy, np. z linami do wspinaczki, ciekawe butiki. Do tego miasta można wracać i wracać bez końca. Także wkrótce jeszcze coś więcej wam napiszę.



Ale zakupy to nie była moja jedyna misja. Dzień przed wyjazdem widziałam, że Ania z Family without Boarders organizuje zbiórkę śpiworów dla uchodźców. Mam dwa i jadę do Berlina - czy mogło się lepiej złożyć? Dzięki temu poznałam Pankow, a wam polecam udział w akcji: http://thefamilywithoutborders.com/pl/akcja-gosc-innosc-pomoz-uchodzcom-2015-09-09
/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz