sobota, 30 maja 2015

Mierzeja Kurońska

Jeden z powodów dlaczego jechałam przez Rosję to Mierzeja Kurońska czyli taki półwysep w połowie należący do Litwy, w połowie do Rosji, w tej mającej kontakt z lądem połowie.
Ale najpierw trzeba było z Kalinigradu wyjechać, nawigowanie po mieście poszło łatwo, intuicyjnie wręcz, potem trzeba było się chwilę przemęczyć ruchliwą wylotówką ale tylko do rozjazdu dróg gdzie miałam nadzieję, że wszyscy pojadą w drugą i owszem. Byli tak mili i pojechali gdzie indziej a mi zostawili wiejskie drogi aż do Zelenogradska czyli tamtejszego kurorta nadmorskiego, gdzie straszą takie potworki
A poza tym nadmorska mieścina pełną gębą

Z całkiem współcześnie wyglądających osiedli drogia wiedzie na mierzeję. 

Droga byłaby dość monotonna gdyby nie pojawiające się co chwilę "stacje turystyczne" czyli parkingi, które poza informacją w trzech językach składały się z niewysypujących się koszy na śmieci, toi toi, czasem altanek, czasem straganów z bursztynami i to wszystko odwiedzane. Not bad Russia, not bad. 
Mają tam też "tańczący las", coś jak w Gryfinie.

A jak nie stacje to urocze tabliczki ze zdjęciami zwierząt typu nie rozjedź mnie. Brakowało mi tylko informacji o zbliżającym się przejściu granicznym. Odcinek był dość długi i robiło się to niepokojące, że ani mru mru o granicy. Już miałam wizję spania pod płotem, dzikiego przejścia i innych takich, ale wreszcie jest "zwolnij bo za 30 m granica". Przejście po rusku rozwleczone. Najpierw jeden punkt, dwa kilometry dalej następny, potem kontrola celna, potem paszportowa właściwa i jeszcze jeden punkt i Litwini. Nie powiem, powrót do Unii był trochę jak powrót do siebie. Kamping był zaraz, na nim paru Niemców i od rana mierzeja cd. 
Poczynając od diun, czyli wydm przy samym campingu.

Poza tym w końcu pojawił się mój szlak! 
I od tego czasu bawimy się ze szlakiem w ciuciubabkę, za to hej, są drogi rowerowe! 

A nawet skrzyżowania ścieżek pieszo-rowerowych
Żeby jednak z mierzei zobaczyć morze trzeba się zatrzymać i wdrapać na wydmę.

I tak po nieomal dwóch dniach spędzonych na leśnych traktach mierzei kurońskiej przed nami wyłoniło się miasto.
Ale o tym innym razem.

1 komentarz: