środa, 27 maja 2015

Nie taki diabeł straszny


Dokulałyśmy się do Rosji.  Granica łatwo poszła, tylko polski celnik pytał się o paszport sobaki. Reszta nic nie chciała, nic nie oglądała - paszport, wiza, można jechać.  Grzecznie czekałam w kolejcę z innymi pojazdami, wychodząc z założenia,  że nie ma ich co zaskakiwać, wkrótce sami mnie zauważą i słusznie, zaraz mnie wypatrzyli, a czegoś dziwnego najlepiej szybko się pozbyć więc 'kontrola' poza kolejnością.

Droga przez Rosję szła ok - szeroko, ładnie mnie mijali, wręcz wpadłam w zachwyt nad kulturą jazdy (poza kierowcami autobusów, oni jacyś nawiedzeni są) ale w końcu przed samym miastem strąbiły mnie jakieś dziwne ciężarówki, w kolorach niczym z Boba Budowniczego. Stwierdziłam więc że może nie ma co porównywać, że w Polsce jest dramat, a tu w tej dziczy niby tak cudownie.
Wypatrując jakiegoś miejsca gdzie mogłabym zjechać, dać psu pohasać, patrząc na zatokę zjeść kanapkę, prawie niezauważyłabym, że to już tu.
Przyjechałam dość wcześnie po krótkiej trasie z obawy, że pierwsza prawdziwa jazda na full obciążeniu da mi w kość. Tymczasem, przyczepka ładnie ciężar rozkłada, miałam tylko z początku problemy z utrzymaniem równowagi. Pod górkę jest ciężko, logiczne i jak przy pierwszym ostrym podjeździe swoim zwyczajem wstałam by przycisnąć to jak mną zamotało... zaczęłam sobie wbijać do głowy by zapomnieć o jeździe na stojąco na następnych parę miesięcy. Za chwilę to samo. Przemówiłam więc do siebie dosadniej "przyklej d..pę". Parę godzin później jeżdżąc po mieście znów zapomniałam, wstałam... i okazało się, że już umiem. :)
Skierowałam się na wyspę katedralną by tam rozpocząć zwiedzanie, zjeść w końcu tą kanapkę w cieniu Kanta i dać Elzie pohasać. Znaleźć ją łatwo ale wjechać już bardziej skomplikowane. Most, który miał mnie tam zaprowadzić owszem, prowadził nad wyspą, ale z niego schody. Odjeżdżając dostrzegłam drugi niższy ale żeby tam się dostać to ślimakiem zjazd na dół, kawałek w przeciwnym kierunku by przejście dla pieszych dorwać  (tu się jeździ po chodnikach, z czego chętnie korzystam jeśli dorwę wjazd bo strasznie wysokie krawężniki) 
Kurczę ładnie tu


Pokręciłyśmy się jeszcze po nadbrzeżu bo najciekawiej, ładnie i zadbane. Tuż za pierwszą linią rzeczną już siedzi glastność i pierestrojka.
No i system jazdy po mieście taki, że traf w tą stronę jeźdni, której chodnik Cię zaprowadzi tam gdzie chcesz albo cofasz się gdzieś tam do przejścia. Można by powiedzieć, że to podejście starego typu, że ty masz się nabiegać, grunty by auta przejechały ale jest totalnie równoważone przez kierowców. Nie wiem skąd te filmiki na youtubie ale nie stąd. A może właśnie w kraju takiego chaosu ludzie muszą być dla siebie na drodze życzliwi bo by się wszystko zawaliło? Tyle razy co mi dziś ustępowano, przepuszczano, cierpliwie czekano aż wymanewruję to mi się nie zdarza. Jestem zachwycona! 
No dobra, może nie ma co porównywać małej enklawy z krajem ale kulturą jazdy poznańskie Naramowice biją na łeb.

My na Prospekcie Lenińskim. 
Poza tym na ulicach baby z beczek sprzedają kwas! A'propos cen to przy szukaniu noclegu wydawało mi się, że będzie tu drożej, tymczasem wymieniłam 200 zyla i mam z tego nocleg w fajnej zielonej dzielnicy willowej a la Sołacz z wifi, łazieneczką w pokoju, ładniusim pokoju, dzisiaj kwas i obiad z piwkiem, piwko, serek ze sklepu na kolację, jutrzejszy obiad i jeszcze 3 kwasy :D Not bad. 
 
W sumie tak samo tu jak wszędzie ale coś spawia, że mi się podoba. 

I mają jasne sympatie polityczne ;)





4 komentarze:

  1. Świetna relacja! Pisz o czym tylko możesz: o ludziach ciekawych, o cenach, o jedzeniu, jak traktują sunię...wszystkiego jestem ciekawa! No i zdjęcia! Zdrowia i pogody ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz, pisz, a my czytamy i śledzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie! świetnie się czyta to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń