piątek, 24 lipca 2015

Ny/Norr/Lin (sz)koping i okolice

O miasteczkach na południe od Sztokholmu i ich okolicznych atrakcjach.
Na pierwszy ogień: Nykoping.
Główna atrakcja zamek z darmowym muzeum. Dobre zwłaszcza dla dzieciaków. 
A swego czasu brat tu uwięził braci, zamurował we wieży, aż po śmierć głodową i pretendent do tronu został jeden. 
Potem wielokrotnie przebudowywany, ździebko zdegradowany do roli siedziby gubernatora, brama zaś pełniła rolę więzienia. 
Jest i renesansowe skrzydło, ale te można zwiedzić chyba tylko przez restaurację.
Był i browar.
Poza tym nawet przyjemne miasteczko, ze stałym elementem szwedzkiego miejskiego krajobrazu, czyli ulica handlowa nazwana Storgatan, zawsze. W każdym mieście i miasteczku, jakim byłam. 
Oprócz tego jest tu lotnisko, przez niektóre tanie linie obsługiwane jako "Sztokholm", jedyne 120 km na południe od rzeczonego. 
A z Nykoping dalej leciałam starą E4 bo prosta, pusta droga prowadząca prosto do celu bez robienia łuków na siłę, jak szlak. Choć szlak pewnie był ciekawszy ale i na mojej trasie się kościółki itp. zdarzały.
Oraz świetne warunki w końcu by oddać wam krajobraz. Czyli kolory zintensyfikowane bo mokre po deszczu w promieniach słońca. 
Całkiem szczęśliwie mi poszło jechanie między chmurami. Poza jedną, poranną, spodziewaną, zresztą miałam ją jak na dłoni, gdy pod daszkiem marketu przywdziewałam "Rybaka" kontemplując czy zamiast wprost pod ciemną, nastroszoną chmurę nie pojechać gdzie indziej, dobrze wiedząc, że i tak nie ucieknę, więc nie ma co kombinować.  
Za to reszta chmur mnie nie dopadła tylko podziwiałam efekty. 
To chyba najpopularniejsze hobby w Szwecji. Odpicowywanie starych samochodów.
Taki tam skalniak ogródkowy.
A to największy zaskok tej trasy. Już, już ziewałam, markotniałam, że to południe takie nudne, ale przede wszystkim nie spodziewałam się niczego takiego tu i tego dnia. A tu nagle zjeżdżam na wybrzeże, jest wysoko, choć nie podjeżdżałam i bardzo widokowo. I takie akcje ten kraj mi serwuje odkąd tylko tu wjechałam. Zwątpiłaś? To masz widok, że szczena opada. Pada deszcz? Ale zobacz, jak pięknie! Tęsknisz? Przemili ludzie Cię ugoszczą. Jak tylko długość podróży daje się we znaki, ten kraj mi to wynagradza, 

Zatem pora na:
NORRKOPING

Zacne miasto, całkiem spore, jest co tu robić.
A to dość świeżutki park, wijący się między rzeką, a dawną częścią industrialną.
Schody dla łososi. Podobno czasem przypływają.
Widać bogactwo miasta i to dawne z tkactwa i papiernictwa, i to bardziej współczesne.

W zasadzie zasługuje na osobny wpis, ale co tam, brutalnie wcisnę między pozostałe ...ping miasta, których nazw wymowy się nie domyślicie. (To"sz" w tytule ma tam swój cel).
Zieleń miejska nawiązująca do natury

I kontrowersyjny mostek, który kosztował dużo za dużo.
Na wieży, na tronie siedzi obrońca miasta i w razie czego powstanie by je chronić.
Jedną z atrakcji są tramwaje. Mnie z Poznania jakoś to nie rusza.

Wejscie do dawnej części industrialnej, obecnie muzea, galerie, knajpki, studia i butiki.
I najlepsze: ściana wody, po środku miasta!
Do tego tarasy widokowe na wodę.
Dawniej oczywiście wykorzystywano tą wodę w przemyśle.
O czym dziś szczegółowo można się dowiedzieć w muzeum pracy.
Nad wodą znalazło się też miejsce na uniwersytet.
Kontrowersyjna kładka raz jeszcze.
I to wszystko w samym centrum.
Cinema komunisto.
A potem niekończące się przedmieścia, gdzie musisz wiedzieć, w którą słodką, wąską uliczkę skręcić by trafić na przejazd rowerowy pod wielką trasą, która z licznych ścieżek rowerowych wyprowadzi Cię za miasto... Praktycznie musisz sprawdzać drogę na każdym rogu. I coraz więcej tego od wyjazdu ze Sztokholmu, i coraz mniej rolniczych wsi, a coraz więcej wiejskich sypialni. I miasteczek, niczym murami miejskimi, otoczonych kordonem ciasno upchanych domków z mikro ogródkami. Ich architektura nudzi powtarzalnością, a po głowie chodzi piosenka:
https://youtu.be/VUoXtddNPAM
Wyszło moje zamiłowanie do skrajności. Podobało mi się w tętniącym życiem, wielkomiejskim Sztokholmie i uwielbiam wiejską głuszę i spokój. A półśrodki to tylko oszukiwanie siebie. Może dlatego tak podobały mi się miasta północy bo były pozbawione tego kordonu bezpieczeństwa dla niezdecydowanych ludzi co chcieliby i dom z ogródkiem, i być w mieście. Na północy, jakoś dobrze się tam czułam, nie było też problemu z nawigacją przez miasteczka. Tu po prostu przedmieścia są przegięte, rozrośnięte ponad naturalną skalę i zwyczajnie męczą.
***
Na tą parę trafiłam dzień wcześniej przed miastem oraz wyjeżdżając. No chociaż od piechurów człowiek chciałby być szybszy.

Trafiły się i nakamienne malowidła z epoki brązu.
Oraz zamek w Lövstad
Tak pamiątka to ja rozumiem.
Darmowe zwiedzanie zawsze doceniam.

Downton Abby jak się patrzy.

LINKOPING
Do Linkoping dotarłam w strugach deszczu i zziębnięta nie miałam ochoty opuszczać domu moich gospodarzy. Zamiast zwiedzania był więc relaks na kanapie. Rano natomiast mierziła mnie myśl o kolejnym przebijaniu się przez przedmieścia, a przede mną był bardzo długi dzień jazdy więc miasta poznałam tyle co po drodze.
Jak Jeżyce
Główną oś stanowi ten kanał, a nad nią ścieżka i kilku psiarzy, rowerzystów i biegaczy. W sezonie urlopowym wszystko tu jest wymarłe, a w godzinnach, w których ja wyjeźdżam to już w ogóle, więc kogoś spotkać to niezłe szczęście.
I całkiem pokaźna śluza.
Wracając do kwestii tych dzikich tłumów to zobrazuje przykładem. Raz wyruszyłam bez śniadania z założeniem zatrzymania się na kawę i ciacho po drodze. Tylko, że kawiarnie są tu czynne od 11 do 15 więc trzeba było sobie szybko ten koncept śniadania w drodze wybić z głowy. Rano generalnie wszystko jest pozamykane (oraz jak już gdzieś dojeżdżam) poza marketami. Nieliczni akurat nie-urlopowani przemykają do pracy tak dyskretnie, że wszędzie masz wrażenie, że jest niedziela rano. Kiedy oni pracują na tą swoją potęgę gospodarczą to ja nie wiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz