czwartek, 2 lipca 2015

Patrząc na morze z góry

Coś tu (w Szwecji) jest inaczej. Nie umiem jeszcze powiedzieć co ale ta linia, która przebiega wzdłuż rzeki Torne to więcej niż tylko kreska na mapie. To zresztą widać już tam, w końcu jechałam tamtędy. 
 Szwecja (czyli drugi plan zdjęcia) jest jednak trochę wyżej w wyniku działania lodowca. (A tak przy okazji mówiąc  to Finowie uwielbiają opowiadać o działaniu lodowca.)
 Patrząc na drugą stronę miałam też wrażenie, że szwedzkie wioski są bardziej skupione, co się tu potwierdziło.

 Taki paradoks, Finowie ceniący sobie przestrzeń i oddalenie od sąsiada, osiedlają się na tyle daleko od siebie, że co chwilę był jakiś domek czy inna odznaka cywilizacji. No ale jak każdy  tak potrzebuje 5 km oddzielenia no to siłą rzeczy co 5 km będzie coś. Tylko w Laponii trafiłam na naprawdę puste i niezaludnione fragmenty leśnych dróg. 
O takie:
I to nie w drodze do Rovaniemi, która była całkiem cywilizowana i po prostu przepiękna, ale o tym kiedy indziej  (z przyczyn technicznych). Za to taka ciekawostka z koła podbiegunowego. Jak pierwszy raz widziałam te rzędy umywalek i słupów do suszenia to nie wiedziałam o co chodzi, a to publiczne stacje prania dywanów. Coś, jaku nas trzepak, tylko z bieżącą wodą. Kilka takich tam widziałam i poza pierwszą, zawsze z aktywnymi uczestnikam.
Miało być o Szwecji..
To zachód słońca na pierwszym szwedzkim campingu. No jakoś tak mniej.
Ale ten pierwszy camping na niesamowitej wyspie był, do której się jechało przez mniejsze wyspy i jeden straszny mostek.
 Kolacja z widokiem na Bałtyk robi się.

 Cóż my się jeszcze ze Szwecją obczajamy, daje jej czas się poznać, pozwalam wnioskom płynąć powoli. A tymczasem sobie Finlandię powspominam, poukładam, coś jeszcze opiszę.
Ważne, że mi się tu podoba. Parę rzeczy już się zapisało na plus. Przede wszystkim jest tu o wiele bardziej turystycznie, na co czekałam. I objawia się to w takich drobiazgach, jak miejsca wypoczynku.
Ten najprostszy z systemów, pozwala nie tylko za darmo zjeść własną kanapkę, ale i oprzeć rower, co przypadku mojego cargo combo jest niezbędne. Rzecz nieobecna w Finlandii. W ogóle tam miałam problemy z parkowaniem po drodze, może stąd takie rekordowe odcinki.
 Dobrze na odbiór Szwecji wpłynęlo też to, że wreszcie spotkałam wypatrywane łosie. No i, że akurat przypadło te kilka dni prawdziwego lata. Rano w namiocie było nawet gorąco. Wiecie, jak się nieproporcjonalnie do na zewnątrz potrafi nagrzać w takim worku na badylach. Bardziej turystycznie oznacza też, że jest gdzie się zatrzymać na kawę i ciacjo poza stacjami.
 No i są inni turyści, podróżnicy, w tym trafiają się rowerzyści tacy, jak ja. Dziś minęłam się nawet z inną dziewczyną! Bardzo to pokrzepiające, jak spotyka się innych takich. Już nie jestem jedynym Dzikim wśród Malinowski!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz