piątek, 17 lipca 2015

Sundsvall

W zasadzie ostatnie z odwiedzonych przeze mnie miast północy. Wprost stamtąd zwiałam w ląd.


Przede wszystkim zaskoczył mnie wielkomiejskością. Taka plamka na mapie, w dodatku o lewicowych tradycjach. Tylko to taka skandynawska wersja ;) 
Od wieków wieków amen o charakterze i powodzeniu Sundsvalla decydował przemysł drzewny. Lasy, tartaki, spławianie, papier, te sprawy. I stąd niby dużo robotników.  
Dla mnie bardziej to miasto nosi znamiona burżuazji, a konkretnie bogactwa przemysłowców.
 Przeszłe, bo dzisiejsze centrum roi się od meneli, tfu, przepraszam, beneficjentów systemu socjalnego. 
I to musiały być konkretne majątki bo wiele z tych kamienic wyszła spod tej samej ręki co analogiczna w stylu dzielnica Sztokholmu
.
Rower szwedzkiego przysposobienia wojskowego, dawniej obowiązkowego. Zwany też the nut cracker. Czy muszę tłumaczyć?
A architekt, który z kolei zaprojektował pałac magnata-fundatora Gavle zwał się Sundsvall.
Zabijcie mnie tylko za to ale nie mam pojęcia o co chodzi, z tymi smokami. Ale się dowiem!
A to taki ich a'la Stary Browar ale psów nie wpuszczają więc więcej nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz